Odpowiedź na artykuł "Przemyśl traci festiwale"
W odpowiedzi na artykuł pt. "Przemyśl traci festiwale", który ukazał się w Gazecie Wyborczej Rzeszów w dniu 23 września br., Prezydent Miasta wystosował odpowiedź do Redaktora Naczelnego gazety, ustosunkowując się do zawartych w informacji tez. Poniżej pełna treść odpowiedzi:
PAN
MACIEJ KRZYŚLAK
REDAKTOR NACZELNY
„GAZETY WYBORCZEJ. PL RZESZÓW”
Długo zastanawiałem się, czy skorzystać z prawa do odpowiedzi na artykuł „Przemyśl traci festiwale” (Gazeta Wyborcza pl. Rzeszów, 23 września 2008r.) a szczególnie na autorski komentarz do niego. Tekst napisany w tonie prokuratorskim, niepozostawiającym marginesu na żadne wątpliwości, a przede wszystkim świadczący o słabej znajomości naszego miasta i jego specyfiki, spłaszcza tematykę zarówno promocji Przemyśla, wykorzystania w niej historycznej wielokulturowości, jak i organizacji imprez kulturalnych odbywających się w nim. Mając na względzie, że teza zawarta w artykule odnosi się nie tylko do władz miasta, ale dość bezpardonowo uzurpuje sobie prawo do oceniania całej społeczności Przemyśla, pozwalam sobie jednak odnieść się do niego.
Wielokulturowy Festiwal „Galicja” niewątpliwie był i jest świetnym pomysłem Fundacji Dziedzictwo. Nikt nie może zarzucić władzom miasta, że nie przyjęły tej idei z chęcią i nadzieją na mocne zaistnienie dzięki niemu w kraju i za granicą – jakby nie patrzeć odbyło się sześć jego edycji. Podkreślić należy, że to właśnie na mój wniosek Festiwal został uznany przez Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Małopolski za Najlepsze Przedsięwzięcie Roku 2003 w Małopolsce. Była to więc impreza, którą chwaliliśmy się i zawsze wskazywaliśmy jako kulturalne wydarzenie roku.
Dlaczego więc tracimy ten „świetny Festiwal”? Po pierwsze właśnie dlatego, że „świetnym” przestał być, jeśli chodzi o atrakcyjność jego imprez, a wszelkie przekazywane od dłuższego czasu z naszej strony sugestie zmian i konkretnych rozwiązań, nie przynosiły efektów. Nie można więc powiedzieć, że „miasto nie zrobiło nic”, żeby Festiwal zatrzymać. Proszę odpowiedzieć sobie na pytanie: gospodarz jakiego miasta zgodzi się na wydawanie sporych publicznych pieniędzy na imprezę, na której kształt nie ma wpływu?
Z Festiwalem „Galicja” rozstajemy się więc z wielkim żalem, ale przekonaniem, że do przygotowania tak ważnego wydarzenia potrzebna jest dobra wola wszystkich organizatorów. Bez cienia złośliwości życzę temu miastu, które ewentualnie przygarnie „Galicję” do siebie, powodzenia, bo jest to wydarzenie, które rzeczywiście nie powinno opuścić Podkarpacia.
Festiwal „Galicja” nie jest jedyną szansą zaznaczenia wielokulturowego dziedzictwa Przemyśla, chociaż taki wniosek wydaje się przebijać z tonu artykułu. Dla osoby naprawdę śledzącej wydarzenia kulturalne w naszym mieście byłoby to zauważalne. Praktycznie każda impreza niesie tego rodzaju przesłanie, począwszy od imprez otwartych (Podkarpacki Jarmark Turystyczny, Święto Miodu i Wina), poprzez folklorystyczne (Międzynarodowy Festiwal Dziecięcych Zespołów Folklorystycznych, Międzynarodowy Młodzieżowy Festiwal Pieśni Patriotycznej), koncerty muzyki klasycznej (Międzynarodowy Festiwal „Salezjańskie Lato”), inne imprezy muzyczne (Międzynarodowe Warsztaty Muzyki Gospel) po liczne wystawy sztuki. Sprowadzanie rozstania z „Galicją” do niechęci do imprez wielokulturowych jest więc co najmniej nietrafione.
Nie twierdzę, że nie mamy w Przemyślu żadnych problemów wynikających z wielonarodowościowego charakteru miasta w przeszłości i obecnie. Nie jesteśmy jednak pod tym względem wyjątkowi w porównaniu z innymi miastami o podobnej tradycji. Jak w każdym z nich wielokulturowość i historyczne zaszłości rodzą szerokie spektrum zachowań: zarówno konflikty wynikające z odmienności kulturowej, jak i dużo większą tolerancję na tę odmienność, właśnie ze względu na długie z nią obcowanie. Ja twierdzę, że właśnie te drugie postawy w Przemyślu przeważają, ale niestety te pierwsze są bardziej widoczne. „Wielokulturowy tygiel” nie musi być „radosny”. Wystarczy, że jest normalny - nastawiony na wzajemny szacunek. Autorka używając sloganów, utrwala stereotypowy wizerunek Przemyśla, być może niegdyś mający nieco wspólnego z rzeczywistością, ale obecnie krzywdzący dla jego mieszkańców. Zapraszam chociażby na wspomnianą w tekście „Noc Kupały” i przyjrzenie się wspólnej zabawie młodzieży narodowości polskiej i ukraińskiej. Widzę to także ja, bo nie tylko z obowiązku, ale i dla przyjemności staram się przynajmniej na chwilę pojawić co roku na tej imprezie.
Nie chciałbym składać deklaracji, co do ewentualnego powrotu Festiwalu Kultury Ukraińskiej do Przemyślu, bo nie jest to tylko i wyłącznie kwestia chęci (z obu stron), ale i wielu innych czynników. Na pewno przeszkodą do tego nie będzie „niechęć władz”, a także wprawiające mnie w zdumienie informacje o „atakach na ukraińską młodzież”, o których dowiedziałem się dopiero z Państwa artykułu. Tak, czy inaczej, Przemyśl pozostanie ważnym centrum kultury i edukacji dla Ukraińców mieszkających w Polsce i nikt logicznie myślący, nie będzie usiłował tego kwestionować.
Przykro mi, że „Gazeta Wyborcza” tekstami, jak ten - właśnie komentowany przeze mnie - zamiast pomóc nam walczyć ze stereotypowym postrzeganiem Przemyśla, raczej podtrzymuje i utrwala ten mit, pisząc o nim jako o „kolebce uprzedzeń i inkubatorze historycznych zaszłości”. Tak może go widzieć tylko ktoś, kto nie stara się poznać naszego miasta, a jedynie podąża utartym, łatwym szlakiem powielanych bezrefleksyjnie frazesów.
PREZYDENT
MIASTA PRZEMYŚLA